Zarządzanie czasem to nie zawody polegające na upchnięciu jak największej liczby zadań i odhaczanie ich cały dzień. Zarządzanie czasem to robienie mniej rzeczy, ale za to tych właściwych. Praca w korporacji uczy, że wszystko jest ważne, że wszystko jest pilne, i że wszystko musi być zrobione. Prawda jest jednak taka, że nie wszystko jest ważne. Dobrze to wyjaśnia zasada Pareto, która mówi, że tylko 20% działań przynosi 80% efektów, cała reszta (czyli 80%) przekłada się jedynie na 20% efektów. W życiu nie chodzi o to, aby być jak chomik biegający w swoim kółku, który wciąż biegnie, ale o to, by wiedzieć do czego się biegnie. Bycie zapracowanym, bez chwili wolnego czasu dla siebie i na życiowe przyjemności jest drogą do frustracji i wypalenia.
Jak zatem w natłoku zadań i spraw mieć więcej czasu? Należy właściwie planować i eliminować to, co mało istotne, co nie przynosi dużych efektów, co jest bezwartościowe. Jeśli chcesz mieć czas na sprawy ważne, musisz eliminować sprawy nieistotne.
Wciąż uczę się eliminowania zadań z mojego życia. Każdego dnia staram się myśleć o moich priorytetach i wartościach i na nich się skupiać. Staram się eliminować i nie przeznaczać czasu na sprawy pozornie ważne. Co już wyeliminowałam? Oto moja lista zadań i czynności, które uprościłam, których nie robię, albo które robię sporadycznie.
1. Nie prasuję
Może już to wiesz, a może jeszcze przed Tobą odkrycie tego fenomenu – nie ma wielkiej różnicy pomiędzy wyprasowanym a niewyprasowanym ubraniem. Moja mama od zawsze spędzała godziny na prasowaniu wszystkiego (łącznie z pidżamą!). W całym salonie leżały stosiki pachnących, gładkich ubrań, które dopiero wyszły spod gorącej tafli żelazka i czekały na swoje miejsce w szafie. Kiedy zamieszkałam poza domem rodzinnym również oddawałam się tej przyjemności. W akademiku pożyczałam żelazko i pół wieczoru prasowałam swoje koszulki, spódnice a nawet… (nie nie pidżamy, chociaż może kilka razy mi się zdarzyło) jeansy. Trwało to jeszcze kilka lat. Wraz z pojawieniem się dziecka i uświadomieniem, że albo mam czas na książkę albo na prasownie zaczęłam odpuszczać. I nikomu to nie przeszkadzało. Jedynie mąż ciężko przebolał brak wyprasowanych koszul, ale też się do tego stanu przyzwyczaił. Za to znacznie bardziej przykłada się do dbałości w rozwieszaniu prania. Dzięki temu jest dumny, że ma tak „uprasowane” koszule, że nie trzeba ich prasować:)
Zatem jeśli jeszcze tracisz czas na tę czynność, spróbuj odpuścić. Spróbuj, a może też dojdziesz do wniosku, że nie potrzebujesz prasowania, bo nie ma wielkiej różnicy. Jeśli wydaje Ci się to niemożliwe, możesz ograniczyć ilość ubrań, które muszą być prasowane, poprzez wyeliminowanie koszulek czy spodni. Jeśli jesteś kobietą i prasujesz koszule swojego męża naucz go jak może to zrobić samodzielnie, w końcu nie jest to umiejętność większa niż prowadzenie auta czy obsługa telefonu, a z tymi czynnościami z pewnością nie ma najmniejszego problemu. Jeśli się nie nauczy możesz zaproponować mu oddawanie koszul do pralni, gdzie nie tylko koszula zostanie profesjonalnie uprana ale jeszcze perfekcyjnie wyprasowana.
2. Nie sprzątam dokładnie i codziennie
Pamiętam jak na szkoleniu, na którym większość uczestników stanowiła płeć żeńska wyznałam, że nie sprzątam w domu. Część pań spojrzała na mnie wzrokiem pełnym pogardy, jakby chciały powiedzieć „masz syf w domu”. No cóż nie jestem perfekcyjną panią domu i jakoś muszę z tym żyć. Należę do osób, które lubią mieć porządek. W wysprzątanym domu odpoczywam, czuję spokój i jest mi dużo przyjemniej. Gdybym jednak chciała mieć wysprzątane mieszkanie musiałabym codziennie poświęcać minimum godzinę na porządkowanie przestrzeni, ścielenie łóżek, sprzątanie blatu i odkurzanie wiecznie zaśmieconej podłogi. Pogodziłam się z tym, że mój dom nie lśni czystością. Zatrudniłam osobę do sprzątania, która robi to dobrze, a ja mam i czyste mieszkanie (przynajmniej do czasu powrotu dzieci) i czas na inne, ważniejsze dla mnie sprawy.
Niestety bałagan robi się znacznie szybciej niż porządek i każdego dnia nasze mieszkanie wymaga „ogarnięcia”. W domu mamy zasadę 15 minut. Nastawiamy kuchenny stoper na 15 minut i ten czas poświęcamy na sprzątnięcie najbardziej kluczowych przestrzeni (sprzątnięcie stołu, schowanie naczyń do zmywarki, zebranie zabawek z dywanu, nastawienie prania, itd.). W tym czasie koncentrujemy się tylko na tym, aby uzyskać maksymalnie czystą przestrzeń. U nas to się sprawdza bardzo dobrze i dzięki tej metodzie mamy po 15 minutach naprawdę całkiem dobrze uprzątnięte mieszkanie. Jasne nie ma czasu na mycie podłóg czy wycieranie kurzu, ale na odłożenie rzeczy na miejsce, odkurzenie i wytarcie umywalki jak najbardziej tak.
3. Nie przygotowuję skomplikowanych potraw
Gotowanie to czynność, której nie lubię i nie pociąga mnie zupełnie. Najchętniej jadłabym kanapki i dania gotowe, właśnie ze względu na czas, który jest potrzebny do przygotowywania potraw. Wiem, że jest mnóstwo ludzi, którzy przekonują, że 20 minut wystarczy, aby zrobić wartościowy posiłek, ale mi się to nie udaje. Być może kupują oni obrane warzywa, mięso w worku gotowe do włożenia do piekarnika i jedzą na jednorazowych naczyniach. U nas w domu warzywa trzeba umyć, osuszyć, obrać, pokroić, przyprawić, poddać obróbce cieplnej, wyłożyć na talerze, powkładać do zmywarki naczynia itd. I ten proces trwa duuużo dłużej niż 20 minut. Jako, że jeść trzeba i najlepiej racjonalnie i zdrowo, poszłam ze sobą na kompromis i nie przygotowuję niczego skomplikowanego. Żadne roladki nadziewane i inne cuda tego typu u mnie w kuchni nie powstają. Jestem zwolenniczką prostych przepisów i takie goszczą na naszym stole najczęściej. Makaron z truskawkami i jogurtem, szybkie placki z tym, co aktualnie zalega w lodówce, surówki, które przygotowuję przy wykorzystaniu robota kuchennego, pieczone lub gotowane mięso, żadne zabawy w panierki. Nie zawsze jest to super wykwintne, czasem też niezbyt smaczne, ale jest zdrowo i w miarę możliwości szybko. Cel jest osiągnięty.
W kuchni mamy swoje sposoby na zaoszczędzenie czasu.
Gotując potrawę przygotowujemy ją w dużej ilości (tak na oko na trzy cztery porcje). Dwie zjadamy dzień po dniu, a dwie mrozimy. W dni, w które nie chce nam się gotować, albo mamy inne plany, korzystamy z przygotowanych zapasów. Super oszczędność czasu. Przygotowując coś ze strączków, nastawiam cały garnek np. ciecierzycy, po ugotowaniu dzielę na porcje i zamrażam. Tym sposobem kolejny raz mam gotowy najważniejszy składnik potrawy.
Przygotowujemy tygodniowe menu, które jest dostosowane do nas i naszego czasu. W dni, które dzieci mają zajęcia poza domem wyjmujemy coś z zamrażarki i tylko odgrzewamy, a w dni wolniejsze więcej czasu spędzamy gotując. To znacznie ułatwia działanie i jednocześnie zakupy stają się dość proste, kiedy wiadomo czego potrzeba.
4. Nie chodzę na zakupy spożywcze do dużych marketów
Markety to największa nasza zmora i marnotrawstwo czasu. Duże sklepy, markety i hipermarkety, czy tam są jakieś pory dnia, w których nie ma kolejek i tłumów kupujących? Takie wyjście dla naszej rodziny to ok 2-3 godziny straconego czasu. Oznacza to, że w miesiącu tracimy 2-3 wieczory na szwędanie się po alejkach sklepowych i wydawanie pieniędzy. Tracimy więc podwójnie. Człowiek jednak jeść musi, jakąś chemię gospodarczą też warto by mieć, jak już zdecyduje się na umycie okien czy wstawienie naczyń do zmywarki. My korzystamy ze sklepów internetowych i zamawiamy w dogodnym czasie, a zakupy mamy dostarczone do domu i wniesione do kuchni. Bardzo wygodne rozwiązanie, które polecam. A to wszystko w połączeniu z listą stałych zakupów zajmuje naprawdę niewiele czasu.
Listę rzeczy do zamówienia tworzymy na podstawie tygodniowego menu. Dodatkowo na lodówce mamy dostępną dla każdego listę zakupów. Każdy może wpisać na nią czego potrzebuje, co mu się skończyło, albo co zużył w trakcie przygotowywania posiłku co należy dokupić. Robiąc zakupy do stałego zamówienia ze sklepu domawiamy brakujące zakupy, jak pasta do zębów dla dzieci, chusteczki higieniczne, czy proszek do prania. Jeśli uważasz, że nie stać Cię na takie rozwiązanie zachęcam do wejścia na stronę internetowa sklepu oferującego taką usługę i przekonanie się jakie są koszty. Możesz się miło zaskoczyć. Ze swojej strony mogę zapewnić, że trudno Ci będzie zrezygnować z takiej wygody i z chęcią zrezygnujesz ze stania w kolejkach.
5. Nie wykonuję czynności za dzieci
Na placach zabaw często spotykam mamy, których tematem rozmowy jest brak czasu. Nie mają czasu dla siebie bo ważniejsze jest pranie i prasowanie (patrz punkt 1), gotowanie (patrz punkt 3), sprzątanie (patrz punkt 2) i wyręczanie dzieci w ich zadaniach. Szczególnie dotyczy to mam chłopców. „On robi taki bałagan i nie chce posprzątać”, „córeczka już w tym wieku odkurzała, a synek nie potrafi”, „nie potrafi sobie wybrać ubrania”, „nie potrafi się sam ubrać”. Krew mnie zalewa. Chcę zadać pytanie: „a kiedy będzie potrafił?”. Niestety znam matki maturzystów i studentów, które piorą swojemu „małemu chłopczykowi” gacie i skarpety, bo on nie potrafi. Ja wiem to wybór każdej kobiety czy chce to robić czy nie. Rozumiem, że niektóre kobiety mają przyjemność i satysfakcję, że mogą opiekować się i dbać o rodzinę. To jest jak najbardziej ok. Tylko, że część kobiet robi to z powinności, mówi poświęcam czas. Samo słowo poświęcam sugeruje, że to nie jest chęć zrobienia czegoś tylko przymuszenie się do tego.
I znów jestem „matką wyrodną” i nie jestem matką poświęcającą się, zresztą jestem przekonana, że dużo lepiej moim chłopcom i ich przyszłym życiowym partnerkom wyjdzie wychowanie ich w poczuci, że mogą i potrafią samodzielnie się o siebie zatroszczyć. To są jeszcze małe dzieciaki (2,5 roku i 4 lata) ale przecież mogą posprzątać swoje zabawki po skończonej zabawia, mogą ułożyć na półce książki i pudełka z grami. Sami wybierają w co się ubiorą i sami się ubierają. Nastawiają pranie (my wsypujemy tylko detergenty), ładują zmywarkę i rozładowują, odkurzają. Oni naprawdę są w stanie to zrobić. Nie ma sensu ich wyręczać i czekać na moment kiedy będą potrafili to robić, bo on może nigdy nie nadejść. W oczach niektórych rodziców 18 latek nadal nie potrafi ugotować obiadu, ale można powierzyć mu prowadzenie auta! Ale jak ma to potrafić skoro nikt mu nie pozwolił tego zrobić?
I żeby było jasne, mój 4-latek nie odkurza dokładnie, czasami się nudzi i zostawia zadanie, ale ja i tak jestem zadowolona, bo jest o połowę mniej okruszków na podłodze. Czasami wychodzi ubrany w dziwnych zestawach i w bokserkach założonych na lewą stronę, ale skoro jemu to nie przeszkadza, to dlaczego mi ma to przeszkadzać? Ja wolę rano mieć czas na wytuszowanie rzęs. A wieczorem zamiast robić skłony po wszędzie porozrzucane auta, wolę skłony z Chodakowską.
Jeśli więc również nie robisz jakichś rzeczy, które lubisz, bo musisz posprzątać zabawki dzieci, zastanów się czy nie da się tego zmienić. Może w czasie wspólnej rozmowy ustalicie za co każdy w domu może być odpowiedzialny i jak będzie tego pilnował. Tym sposobem zyskasz czas dla siebie, a jednocześnie uczysz swoje dziecko odpowiedzialności i zaufania.
6. Zajmuję się tylko tym co ważne, bo wiem, że nie wystarczy mi czasu na wszystko
Już dawno przestałam wierzyć w to, że mogę mieć zrobione wszystko, że wszystko co chciałabym, aby było zrealizowane będzie zrobione i to jeszcze zrobione tak dobrze jak powinno. Nauczyłam się odpuszczać. Przystępując do realizacji jakiegoś przedsięwzięcia, wypisuję wszystkie zadania niezbędne do zrealizowania, a następnie eliminuję te, które w niewystarczająco dużym stopniu przekładają się na efekt i albo ich nie robię, albo szukam prostej alternatywy dla ich wykonania.
W przypadku sprzątania nastawiam stoper na 15 minut i ten czas poświęcam tylko na ogarnięcie przestrzeni, tak, aby w dostępnym czasie zrobił się jak największy efekt. Nie muszę dodawać, że nie biorę się za sprzątanie szafy czy mysie okien? W tym czasie sprzątam ze stołu, chowam do zmywarki (lub inni chowają), chowam przedmioty na swoje miejsce, szybko porządkuje to co jest w chaosie. Spróbuj i przekonaj się jak dużo można zrobić w czasie 15 minut jeśli koncentrujesz się tylko na jednym zadaniu.
7. Deleguję
To było odkrycie mojego życia. Lubię wszystko wokół kontrolować i dopilnować, sprawdzić czy jest zrobione tak jak powinno. Jednak mając wiele pracy i obowiązków warto część zadań oddelegować innym. Początkowo nie mogłam zaakceptować, że zadania są zrobione inaczej niż ja bym to zrobiła. Trudno było mi oddać podjęcie decyzji w ręce innych ludzi. Teraz po czasie nauki cieszę się, że nie muszę sama mieć pewnych spraw na głowie. Tak jest w przypadku sprzątania, opieki nad dziećmi, kiedy ja pracuję, wyboru miejsca noclegu w czasie kolejnej podróży i w sprawach zawodowych. Mam ogromną radość, że te sprawy są załatwione i że ja nie muszę sobie nimi zaprzątać głowy, zbierać informacji i podejmować decyzji. A to, że są zrobione inaczej niż ja bym zrobiła przestało mi przeszkadzać.
A Ty co możesz wyeliminować, aby mieć więcej czasu?